Wejdź na duchowy Mount Everest
2 stycznia 2017
0

Każdy, kto myśli, czuje, rozwija się – przynajmniej kilka razy w życiu zastanawiał się po co tu jest. Dlaczego wstaje codziennie rano, po co chodzi do pracy, zakłada rodzinę, a potem umiera. Mistycy z wszelkich szkół duchowych odpowiadają zawsze tak samo: musimy nauczyć się bezwarunkowej miłości. To jest nasze, ziemskie zadanie.
A bezwarunkowa miłość posiada najwyższą z możliwych wibracji. Ta energia jest jak wejście na Mount Everest. Nie wszyscy tego dokonują, ale już sam wysiłek podejścia do pierwszej bazy się liczy. Ta pierwsza i kolejne bazy to w wymiarze duchowym nic innego jak każda dobra cecha przejawiana wobec ludzi i zwierząt – współczucie, pomoc, rezygnacja z własnej wygody gdy ktoś jest w potrzebie, tolerancja, przyjaźń, oddanie.

To buduje naszą duchową ścieżkę ewolucyjną. Gdy jednak przejawiamy odwrotność wyżej wymienionych cech, energia spada, staczamy się w dół, i tym samym lądujemy kilka pięter niżej w ewolucyjnej wieży.

Przeciwieństwem bezwarunkowej miłości jest interesowność. To jak handel energią, nie ma tu miejsca na wyższe uczucia.
W zależności od tego w jakiej jesteśmy sytuacji życiowej, zawsze możemy podzielić się z tymi, którym się nie udało, którzy z jakichś powodów są w gorszej sytuacji. Przejawem miłości jest wrzucenie do puszki żebraka 2 lub 10 złotych. Jej przejawem jest także założenie fundacji, szkoły, szpitala lub ufundowanie stypendium dla zdolnych dzieci, które mają talent ale brak im funduszy, by się kształcić.

Ale w tym wszystkim najistotniejsze są nasze intencje. Jeśli zakładamy szkołę, bo liczymy, że media to rozgłoszą a dzięki temu złapiemy świetny kontrakt, to nie liczmy na zapisanie naszych zasług w miejscu, gdzie zwykle są zapisywane.
Jeden z naszych pacjentów, bogaty biznesmen, powiedzmy – Edward, mocno się oburzył, gdy usłyszał, że fakt wspierania jednego z hospicjów, jest godny podziwu, ale nie poprowadzi go wyżej. Dlaczego? Otóż Edward – z czego nam się zwierzył – liczył na zawiązanie bliższej przyjaźni z burmistrzem konkretnego miasta, gdyż miał na oku idealną parcelę pod budowę domków jednorodzinnych.

Chyba nie musimy niczego więcej dodawać…

Marina Mockałło i Bogusław Artur

Dodaj komentarz